Uff ...  ... 200!

 
 
 
 
TLVP
Home
 
 
 
 
Czytelnia
Book Nook
 
 
 
 
Mahabharata 32 (po polsku)
 
 
 
 
Mahabharata 34 (po polsku)
 
 
 
 
Downloaduj
Mahabharata
w formie PDF
 
 
 
 
Mahabharata
Spis opowieści
 
 
 
 
“Good” Violence versus “Bad”
 
 
 
 
Hymny Rigwedy o stworzeniu świata
 
 
 
 
Napisz
do nas

Napisz do nas

Maha­bharata

Opowieść 33:

Durjo­dhana dowia­duje się, że jest bóstwem, które ma prowadzić demony asury do zwy­cięstwa

 

opowiada

 

Barbara Mikołajew­ska

 

na podstawie fragmentów Mahābharāta,

3. The Book of the Forest,

3(39) The Cattle Expedition, 224-247.45,

w angielskim tłumaczeniu z sanskrytu J.A.B. van Buitenen,

The University of Chicago Press.


Wydanie I internetowe (poprawione)

Copyright © 2006-7 by B. Mikołajewska
Wszelkie prawa zastrzeżone
Porada techniczna i edytorska: F.E.J. Linton

The Lintons’ Video Press
New Haven, CT
06511 USA


e-mail inquiries: tlvpress @ yahoo . com

 

Spis treści

 

1. Król Hastinapury, Dhritarasztra, rozmyśla nad nieszczęsnym losem Pandawów, który sam ze swoimi synami spowodował i przewiduje ich nieuchronną zemstę i klęskę swych synów

2. Durjodhana, Śakuni i Karna przygotowują podstępny plan udania się w okolice, gdzie przebywają Pandawowie pod pretekstem liczenia stada krów, chcąc ich poniżyć i zabić, zanim zakończy się okres ich wygnania

3. Durjodhana swym hałaśliwym zachowaniem wywołuje gniew przebywającego w lesie króla boskich muzyków gandharwów Citraseny, przyjaciela Ardżuny i prowokuje gandharwów do walki

4. Kaurawowie na oczach swego wojska i Pandawów zostają upokorzeni i wzięci do niewoli przez zwycięskich gandharwów

5. Król Prawa nie pozwala swym braciom na czerpanie satysfakcji z poniżenia Kaurawów i podejmuje walkę z gandharwami, aby bronić honoru całej rodziny przed atakiem obcych

6. Gandharwowie zaprzestają wojny z Pandawami, gdy Ardżuna i król gandharwów Citrasena rozpoznają w sobie starych przyjaciół i na prośbę Króla Prawa Citrasena uwalnia z niewoli Durjodhanę

7. Durjodhana czując się zhańbiony tym, że zawdzięcza wolność Królowi Prawa, którego zamierzał upokorzyć, postanawia popełnić samobójstwo

8. Demony asury odwodzą Durjodhanę od jego samobójczego zamiaru, informując go, że jest bóstwem, które otrzymali w darze od Najwyższego Boga Śiwy, które narodziło się, by prowadzić ich do zwycięstwa w nadchodzącej apokaliptycznej bitwie z bogami

9. Durjodhana pod wpływem informacji uzyskanej od demonów asurów o swoim boskim pochodzeniu rezygnuje z myśli o swej samobójczej śmierci i wypełniony nową niszczycielską energią wraca do Hastinapury

10. Domowy kapłan wykonuje dla Durjodhany królewski rytuał ofiarny Waisznawa, uważany za równy rytuałowi królewskiego namaszczenia, który swego czasu wykonał Judhiszthira

11. Pandawów odwiedza ponownie mędrzec Wjasa i opowiadając o tym, jak asceta Mudgala odmówił udania się do nieba, poucza ich, że medytacje i wgląd we własną duszę są środkiem prowadzącym do Najwyższego Świata zamieszkałego przez Najwyższych Bogów, gdzie nie ma niebiańskiej błogości, lecz gdzie dusza wyzwala się z cyklu ponownych narodzin

12. Słowniczek Mahabharaty




Demony asury rzekły do Durjodhany:

      „O Durjodhana, dowiedz się, że dawno temu dzięki naszej ascezie otrzymaliśmy ciebie w darze od Najwyzszego Boga Śiwy. (...) Nie jesteś wcale człowiekiem, lecz bóstwem. (...) Urodziłeś się, aby doprowadzić nas do zwycięstwa, będąc naszym jedynym obrońcą tak jak Pandawowie są obrońcami bogów”.

 

(Mahabharata, 3(29) The Cattle Expedition, 240.5-25)




1. Król Hastinapury, Dhritarasztra, rozmyśla nad nieszczęsnym losem Pandawów, który sam ze swoimi synami spowodował i przewiduje ich nieuchronną zemstę i klęskę swych synów

 

Pandawowie po zakończeniu swej pielgrzymki do świętych brodów i ponownym połączeniu się ze swym bratem Ardżuną, który za zgodą Indry zstąpił na ziemię z nieba, dokąd się udał, aby zdobyć boską broń, wrócili do Lasu Kamjaka, chcąc spędzić tam dwunasty rok swego wygnania, które było konsekwencją zaangażowania się Króla Prawa w grę w kości z podstępnym i oszukańczym kuzynem Durjodhaną, synem króla Dhritarasztry, zazdrosnym o ich pozycję w świecie. Podczas swego wygnania Pandawowie poddawali się praktykom duchowym, chcąc wyzbyć się swego gniewu i urazy, lecz nie mając wielkiej nadziei na to, że Durjodhana dotrzyma danego słowa i odda im ich królestwo po upływie trzynastego roku ich wygnania, brali pod uwagę realną możliwość straszliwej wyniszczającej wojny domowej, w której znajdą się po przeciwnej stronie niż dziadek ich rodu Bhiszma i ich nauczyciele Drona i Krypa, którzy w wypadku otwartego konfliktu będą zmuszeni stanąć po stronie Durjodhany. Do Lasu Kamjaka na ich powitanie przybył również Kryszna Wasudewa ze swą małżonką i Pandawowie razem z Kryszną przez długie wieczory słuchali opowieści mędrca Markandeji, który miał dar długiego życia i na własne oczy widział to, co wydarzyło się w odległych Eonach. Po upływie pewnego czasu Kryszna zadecydował, że nadszedł czas na zakończenie jego wizyty i wrócił do Dwaraki.

Pandawów odwiedzały setki wędrujących po świecie braminów i ascetów. Jeden z nich po złożeniu im wizyty zawitał w Hastinapurze i gdy odwiedził pałac króla Dhritarasztry, ślepy król zapytał go, czy widział Pandawów. I gdy bramin ten opowiedział mu o tym, jak Pandawowie smagani przez wiatr i rozpaleni przez upał kładą się spać na gołej ziemi i jak wiernie towarzyszy im ich żona Draupadi, kobieta o wielkich zaletach charakteru, która, choć otoczona przez bohaterów, jest faktycznie z powodu ich niemocy pozbawiona ochrony i bezbronna, króla Dhritarasztrę zalała fala wielkiego żalu. Z jego piersi wydarło się ciężkie westchnienie, a z jego ślepych oczu popłynęły łzy. Szybko jednak się z żalu otrząsnął, przypomniawszy sobie, że to przecież on sam spowodował ich nieszczęście i że im więcej cierpią oni niewygód, tym potężniejszy musi być ich gniew skierowany przeciw jego synom.

Dhritarasztra rzekł sam sobie: „O biada nam, Pandawowie z całą pewnością nie śpią w spokoju, lecz przez sen syczą jak potężne jadowite węże i od zemsty na moich synach powstrzymuje ich jedynie ich prawość i uczciwość. Syn boga wiatru Bhima, równy siłą wiatrowi, choć został złapany w pułapkę Prawa, rozmyśla zapewne nad masakrę mych synów, którą opóźnia jedynie z powodu swej uczciwości, lecz na którą nieuchronnie nadejdzie odpowiedni moment. Patrzenie na Króla Prawa zagnanego w pułapkę przegranej przez mych synów musiało być dla niego czymś gorszym od uderzenia noża lub palenia żywym ogniem. I choć w umyśle Króla Prawa nie powstanie myśl o złamaniu Prawa, a Ardżuna będzie mu posłuszny, nie ulega wątpliwości, że gniew Bhimy będzie rósł i że w końcu wybuchnie tak jak ogień wybucha na wietrze i spali doszczętnie mych synów i wnuków. Bhima razem z wielkim łucznikiem Ardżuną są jak anioł zagłady i obrócą w proch mych niegodziwych synów. Mój syn Durjodhana, jego wuj Śakuni i jego przyjaciel Karna to głupcy zaślepieni przez krótkotrwałe korzyści, które przynoszą im ich uczynki, którzy nie dostrzegają nadciągającej katastrofy. Będą musieli w końcu spożyć gorzki owoc swych własnych czynów, przed którym nie ma ucieczki. Grając nieuczciwie w kości z zawsze uczciwymi Pandawami, zasiali ziarna swej własnej zagłady. A ja sam nie potrafiąc się oprzeć ich wpływowi, stałem się ogniem zagłady dla swego własnego rodu. Słyszałem o tym, że Ardżuna udał się za życia do nieba Indry, aby zdobyć boską broń i że zdobywszy ją, wrócił ziemię, aby zrealizować pogrom naszego rodu, gdyż teraz, gdy ma po swej stronie bogów, nikt nie zdoła mu się oprzeć”.

 

2. Durjodhana, Śakuni i Karna przygotowują podstępny plan udania się w okolice gdzie przebywają Pandawowie pod pretekstem liczenia stada krów, chcąc ich poniżyć i zabić, zanim zakończy się okres ich wygnania

 

Durjodhana i Śakuni usłyszeli przypadkiem ten królewski monolog i przygnębieni udali się do Karny, myśląc o konieczności podjęcia jakiś kroków zapobiegawczych.

Karna rzekł: „O Durjodhana, po wygnaniu Pandawów z ich królestwa cała ziemia należy wyłącznie do ciebie tak jak całe niebo należy do Indry i tobie wszyscy królowie płacą daninę. Dobry los, który na krótko sprzyjał Pandawom, należy obecnie całkowicie do ciebie. Dzięki swej przebiegłości pozbawiłeś ich Indraprasthy i nie im, lecz tobie są teraz posłuszni wszyscy królowie. Słyszałem, że Pandawowie przebywają obecnie w Lesie Kamjaka, niedaleko jeziora Dwaitawana. Udaj się tam uzbrojony w swój dobry los i spal ich swym splendorem. Ubogim i trapionym przez zły los Pandawom przeciwstaw samego siebie, błyszcząc swą sławą i bogactwem. Niech patrząc na ciebie, cierpią katusze zazdrości. A i ty sam czerp radość z patrzenia na poniżenie swych wrogów. Czyż może być coś milszego dla ciebie i twych żon ubranych w wyszukany jedwab od patrzenia na nędzę ich pustelniczego stroju? Spraw, aby Draupadi, okryta jedynie skórą jelenia, przeklęła swój los i życie w ubóstwie, widząc dobrobyt i przepych strojów twych żon. Niech poczuje się jeszcze bardziej upokorzona niż wtedy, gdy twój brat zaciągnął ją siłą do Gmachu Gry po przegraniu jej w kości przez Pandawów”.

Słowa Karny wprowadziły Durjodhanę w dobry nastrój, lecz wkrótce znowu się zasępił i rzekł: „O Karna, podobne myśli zrodziły się również w mojej głowie. Nigdy jednak nie uzyskam zgody mego ojca Dhritarasztry na to, aby się udać w okolice, gdzie przebywają obecnie Pandawowie i zniszczyć ich, aby zapewnić sobie dobrą przyszłość. Mój ojciec jest znowu pod wpływem słów Widury i opłakuje los Pandawów, myśląc bezustannie o ich ascetycznym życiu w lesie. Nic nie sprawiłoby mi większej przyjemności niż przeciwstawienie mojego bogactwa nędzy, w której oni obecnie żyją. Nie widzę jednak środków, które mogłyby doprowadzić do realizacji mego celu, gdyż nie wiem jak skłonić mego ojca do dania mi na to swego pozwolenia. Może wam uda się wymyślić jakiś sposób na zdobycie królewskiej zgody”.

Rankiem, po dobrze przespanej nocy, Karna udał się w towarzystwie Śakuniego do komnat Durjodhany i rzekł ze śmiechem: „O Durjodhana, wysłuchaj mnie, gdyż wiem już, jak uzyskać zgodę starego króla na to, aby udać się w okolice jeziora Dwaitawany. Przypomnij sobie, że tam właśnie stacjonują stada królewskich krów i jest wysoce na miejscu poprosić go o to, aby cię tam wysłał w celu dozorowania procedury liczenia ich i znakowania. Udajmy się więc tam pod pretekstem troski o liczenie krów! Twój ojciec na pewno się na taką wyprawę z radością zgodzi”. Śakuni dodał ze śmiechem: „O Durjodhana, dzięki naszej przebiegłości twój ojciec nie tylko zgodzi się na taką wyprawę, lecz jeszcze będzie cię do niej ponaglał”.

Wszyscy trzej zadowoleni ze swej przebiegłości udali się z wizytą do króla Dhritarasztry, mając ze sobą pastucha o imieniu Samanga. Gdy pastuch poinformował króla Dhritarasztrę o pobycie krów w okolicy jeziora Dwaitawany, Śakuni rzekł: „O królu, pozwól Durjodhanie tam się udać, gdyż nadszedł odpowiedni czas na liczenie twojego stada i znakowanie cieląt, a że okolica jest piękna i bogata w zwierzynę łowną, nadaje się również znakomicie na teren łowny dla twego syna”.

Król Dhritarasztra rzekł: „O Śakuni, zarówno polowanie jak i przegląd bydła to chwalebna rzecz, szczególnie że nie można całkowicie ufać pastuchom. Słyszałem jednak, że w okolicy jeziora Dwaitawany, gdzie znajdują się nasze krowy, przebywają również Pandawowie i dlatego nie podoba mi się myśl o tym, abyście się tam udawali. Choć ci wielcy wojownicy, których pokonaliście przy pomocy oszustwa, żyją tam skromnie w lesie, poddając się surowym praktykom ascetycznym, boję się ich gniewu. To prawda, że Król Prawa nie jest zdolny do gniewu, lecz za to jego brat Bhima nie jest zdolny do kompromisu, a również zrodzona z ofiarnego ognia córka króla Drupady jest jak rozpalony ogień. Z łatwością możecie ich obrazić swoją arogancją i wówczas spalą was na popiół siłą swej ascezy. A nawet jeżeli to nie oni was, lecz wy ich zabijecie dzięki swej liczebnej przewadze, przyniesiecie to ostateczną hańbę na nasz ród, choć od czasu, gdy wiem o wyprawie Ardżuny do świata Indry i o zdobyciu przez niego boskiej broni, nie wierzę w taką możliwość. Nie pochwalam więc waszego zamiaru udania się osobiście do Lasu Kamjaka nad jezioro Dwaitawana, gdyż nawet jeżeli przebywając w sąsiedztwie Pandawów, zachowacie wszelkie środki ostrożności, rozrywkę popsuje wam ich brak zaufania do was i gdy jakiś wasz żołnierz przypadkowo ich urazi, cała wina spadnie na was. Lepiej poślijcie tam zaufanego człowieka i niech on policzy za was stacjonujące tam krowy”.

Śakuni rzekł: „O królu, Judhiszthira nigdy nie złamie danego przez siebie słowa zobowiązującego go do spędzenia wyznaczonego czasu na wygnaniu w dżungli, a pozostali Pandawowie zawsze kierują się jego przykładem. Bądź spokojny, gdyż sam Król Prawa nie dopuści do kłótni i zgódź się na nasz wyjazd, biorąc pod uwagę to, że my wszyscy bardzo tęsknimy za polowaniem. Nie chcemy jechać tam po to, by złożyć wizytę Pandawom, lecz żeby polować i dopilnować liczenia krów. Nie zamierzamy ani zachować się haniebnie, ani podejmować ryzyka odwiedzania miejsc, gdzie rozłożyli oni swój obóz”.

Ulegając w końcu presji argumentów Śakuniego, król Dhritarasztra, choć niechętnie, dał Durjodhanie swe pozwolenie na udanie się w okolice jeziora Dwaitawany. I Durjodhana mając Karnę, Śakuniego i swych licznych braci za towarzyszy, wyruszył w drogę na czele swej potężnej armii, ciągnąc za sobą swe żony, tysiące kobiet, kupców i innych mieszkańców, czyniąc hałas potężny jak monsunowa burza i po przybyciu w okolice jeziora Dwaitawany rozłożył tam swój obóz, budując dla siebie odrębne i bogato zdobione królewskie kwatery.

 

3. Durjodhana hałaśliwym swym zachowaniem wywołuje gniew przebywającego w lesie króla boskich muzyków gandharwów Citraseny, przyjaciela Ardżuny i prowokuje gandharwów do walki

 

Po zakończeniu prac nad liczeniem i znakowaniem krów zarówno Durjodhana jak i jego towarzysze poświęcili się całkowicie rozrywce, pyszniąc się swym bogactwem. Również żołnierze i podążający za nimi mieszczanie bawili się i ucztowali jak nieśmiertelni. Durjodhana ubrany w najbardziej wyszukany jedwab, z ciałem ozdobionym drogimi klejnotami, otoczony przez setki kobiet rozdawał pastuchom według ich zasług hojne dary, podczas gdy oni zgodnie ze swą tradycją tańczyli i śpiewali. Całe towarzystwo rozbiegało się po lesie, polując na hieny, bawoły, jelenie i inną zwierzynę łowną.

W tym samym czasie Król Prawa po złożeniu bogom ofiary z upolowanej zwierzyny udał się wraz ze swą żoną Draupadi do swego obozu nad brzegiem jeziora. Gdy Durjodhana się o tym dowiedział, rozkazał natychmiast swym służącym, aby w niedalekim sąsiedztwie rozłożyli jego własny obóz łowiecki, nie wiedział bowiem o tym, że przybył tam również wprost z pałacu boga bogactwa Kubery sam król boskich muzyków gandharwów Citrasena w otoczeniu tłumów swych niebiańskich towarzyszy, gdyż do jego starych zwyczajów należało to, że podczas zabaw z grupami boskich nimf apsar i dziećmi trzydziestu bogów zbliżał się coraz bardziej do brzegu jeziora. Ardżuna był starym przyjacielem Citraseny i ani jemu, ani pozostałym boskim muzykom gandharwom nie przeszkadzała uduchowiona obecność Pandawów i towarzyszących im braminów. Denerwowała ich jednak hałaśliwa obecność służby Durjodhany, którą zatrzymali, zakazując jej wejścia do otaczającego jezioro lasu. Gdy Durjodhana się o tym dowiedział, rozgniewał się i posłał nad brzeg jeziora swe oddziały zbrojne, grożąc gandharwom rozgromieniem.

Wyglądające groźnie oddziały Durjodhany udały się nad brzeg jeziora, krzycząc: „O gandharwowie, oddalcie się stąd i ustąpcie miejsca potężnemu królowi Durjodhanie, który przybył tutaj, aby oddać się rozrywce”. Gandharwowie wybuchając głośnym śmiechem, odpowiedzieli: „O śmiertelnicy, wasz król musi być niespełna rozumu, skoro uważa, że może nam, niebianom, rozkazywać w taki sposób, jakbyśmy byli jego podwładnymi. Mówiąc do nas w ten sposób, wystawia się na pewną śmierć. Wróćcie czym prędzej do swojego niezbyt mądrego króla, jeżeli nie chcecie udać się natychmiast do świata boga umarłych Jamy, nazywanego również niekiedy Królem Prawa!” Słysząc te groźne słowa boskich gandharwów, przerażone oddziały Durjodhany wycofały się, poszukując ochrony u swego króla.

Durjodhana do głębi oburzony takim potraktowaniem swej armii wrzasnął: „O wojownicy, ukarzcie tych prostaków, którzy mnie obrażają, choćbyście musieli walczyć z samym królem bogów Indrą!” I jego armia zachęcona do walki tym okrzykiem, wdarła się siłą do dżungli mimo protestów gandharwów, wypełniając ją swym potężnym wyciem. Gandharwowie unieśli się w powietrze i udali się ze skargą do swego króla Citraseny, który rozgniewał się i rzekł: „O niebiańscy gandharwowie, ukarzcie tych ignorantów!” Zachęcona do walki przez swego króla armia gandharwów zaatakowała z impetem armię Durjodhany, rozpraszając ją przy pierwszym uderzeniu i jedynie nieustraszony Karna pozostał samotnie na polu bitwy, próbując stawić jej czoła. Kierując ku gandharwom strumień swoich strzał i kładąc trupem setki z nich na krótko rozbił ich szeregi, lecz oni szybko powrócili, zalewając go swą masą i nie zaprzestając kontrataku. Na odsiecz Karnie rzucili się na swych rydwanach Durjodhana z Śakunim, mając u boku Duhśasanę i Wikarnę i skrzecząc jak ptak Garuda, rozpoczęli mrożącą krew w żyłach bitwę.

 

4. Kaurawowie na oczach swego wojska i Pandawów zostają upokorzeni i wzięci do niewoli przez zwycięskich gandharwów

 

Gdy bezkompromisowy i rozgniewany król gandharwów Citrasena zobaczył, że szala bitwy zaczyna się chwilowo przechylać na stronę Kaurawów, uniósł się w powietrze zdeterminowany, aby ich wszystkich zabić. Z wielką przebiegłością użył swej magii, dezorientując armię Kaurawów, która pod wpływem nacisku tłumu gandharwów zaczęła uciekać z pola bitwy w kierunku, gdzie znajdował się obóz Pandawów. Karna, Durjodhana i Śakuni nie dawali jednak za wygraną i jak przystało na nieustraszonych wojowników, nie opuszczali pola bitwy, choć z wszystkich stron zalewały ich tłumy gandharwów. W końcu jednak gandharwowie, pragnąc pozbawić Karnę życia, połamali na strzępy jego rydwan, zrzucając go na ziemię i Karna ku własnej hańbie uciekł z pola bitwy pod naciskiem wroga.

Widząc tę haniebną ucieczkę Karny, do ucieczki zerwali się również młodsi synowie Dhritarasztry i na polu bitewnym pozostał jedynie Durjodhana, nie zaprzestając desperackiej próby powstrzymania naporu wroga deszczem swych strzał. Nieustraszeni gandharwowie otoczyli go jednak ze wszystkich stron i gdy pozbawili go jego rydwanu, sam potężny król gandharwów Citrasena pojmał go i zabrał żywcem do niewoli. W podobny sposób gandharwowie wzięli do niewoli jego brata Duhśasanę jak i innych wojowników. Do niewoli dostały się również ich żony. Przerażone i pozbawione dowództwa wojska Durjodhany jak i wszyscy cywile, którzy mu towarzyszyli w jego wyprawie, próbowali ratować się ucieczką, szukając obrony i błagając o pomoc Pandawów.

 

5. Król Prawa nie pozwala swym braciom na czerpanie satysfakcji z poniżenia Kaurawów i podejmuje walkę z gandharwami, aby bronić honoru całej rodziny przed atakiem obcych

 

Bhima rzekł do upokorzonych doradców Durjodhany, którzy przybyli do ich obozu, aby szukać u nich pomocy: „O doradcy, zło odpłaciło złem tym, co uczynili zło. Niebiańscy gandharwowie z łatwością was pokonali i otrzymaliście w ten sposób sowitą zapłatę za niegodziwe uczynki waszego żyjącego w kłamstwie księcia. Istnieją więc jeszcze na świecie istoty, które nam dobrze życzą i pokonując was, uwalniają nas od ciężaru zemsty, który nosimy na naszych barkach. Durjodhana zachwycony sam sobą przybył tutaj z własnej woli, aby cieszyć się widokiem naszego życia w ubóstwie i nędzą naszych ciał wychudzonych od ćwiczenia ascezy i wystawionych na kaprysy pogody. Wszyscy ci, którzy naśladują tych nieuczciwych i pełnych złych intencji Kaurawów, doświadczą wkrótce upadku. Teraz widzicie, do czego doprowadziła tych okrutnych Kaurawów ich nieuczciwość”.

I gdy Bhima mówił w ten sposób, Król Prawa przerwał mu i rzekł: „O Bhima, teraz, gdy nasi bracia Kaurawowie szukają u nas pomocy, nie czas na wypowiadanie tych nieprzyjemnych i pełnych goryczy słów. W rodzinie zdarzają się kłótnie i wiarołomstwo, które prowadzą do krwawej wendety. Fakt ten nie zmienia jednak rodzinnych obowiązków, do których należy obrona rodziny przed atakiem obcych. Boscy gandharwowie doskonale wiedzieli o naszej obecności w tym lesie jak i o tym, że atakując Durjodhanę i biorąc do niewoli zarówno jego jak i jego żony, występują przeciw całej naszej rodzinie. Nie wolno nam odmawiać azylu tym, którzy go u nas szukają, choćby byli naszymi wrogami i musimy podjąć walkę w ich obronie.

O bracia, musimy uwolnić synów Dhritarasztry i ich kobiety z niewoli. Dosiądźcie swych rydwanów i ruszcie do walki przeciw boskim muzykom gandharwom, mając Bhimę za swego dowódcę. Ja sam nie mogę udać się z wami, gdyż rytuał ofiary, który rozpocząłem, nie został jeszcze zakończony. Próbując uwolnić swych braci z niewoli, użyjcie najpierw wszelkich środków pokojowych i dopiero wówczas, gdy gandharwowie nie zechcą ich uwolnić po dobroci, zaatakujcie ich, powstrzymując się jednak od użycia przeciw nim boskiej broni. Zezwalam wam na użycie jej dopiero wówczas, gdy łagodniejsze środki nie poskutkują”.

Ardżuna rzekł: „O bracie, kontynuuj w spokoju swój rytuał ofiarny, gdyż możesz być pewien, że jeżeli gandharwowie nie zgodzą się na negocjacje i nie uwolnią synów Dhritarasztry po dobroci, jeszcze dzisiaj ziemia będzie piła krew ich króla Citraseny”. Te waleczne słowa Ardżuny ucieszyły jego braci, budząc w nich na nowo ich wojowniczego ducha, którego przez dwanaście lat swej tułaczki starali się trzymać w ryzach i zmieniwszy swe pustelnicze szaty na zbroję, uchwycili w dłonie swą broń, dosiedli rydwanów i ruszyli przeciw gandharwom, groźni jak pożerający las ogień, poganiani przez bojowe okrzyki podążającej za nimi armii Kaurawów.

Gandharwowie ciągle jeszcze pijani swym niedawnym zwycięstwem, widząc pędzących w ich kierunku czterech uzbrojonych Pandawów, dzielnie stawili im czoła. Ardżuna krzyknął: „O powietrzni jeźdźcy, posłuchajcie rozkazu Króla Prawa i uwolnijcie synów Dhritarasztry i ich żony, gdyż tak nikczemny akt jak molestowanie ludzkich żon i branie do niewoli ludzi nie przystoi niebianom”. Niezbyt rozgarnięci powietrzni jeźdźcy nie potrafili jednak dostrzec korzyści płynących z kontrolowanej walki i odpowiedzieli ze śmiechem: „O przyjacielu, czyżbyś zapomniał, że jesteśmy posłuszni jedynie królowi gandharwów?” Ardżuna odpowiedział: „O gandharwowie, jeżeli nie uwolnicie jeńców dobrowolnie, odbierzemy wam ich siłą”. I na poparcie swych słów wypuścił ze swego łuku ostre, przeszywające powietrze strzały, choć posłuszny rozkazowi Judhiszthiry powstrzymał się od użycia całej swej bojowej mocy.

Setki gandharwów uzbrojonych w swą boską broń i ozdobionych złotymi girlandami otoczyło czterech Pandawów ze wszystkich stron, zalewając ich deszczem swych strzał i starając się do nich zbliżyć, aby rozszarpać na tysiąc kawałków ich rydwany i zrzucić ich na ziemię tak jak uczynili to w walce z Durjodhaną i Karną. Pandawowie jednakże kładli pokotem setki gandharwów nieprzerwanym strumieniem swych strzał, nie pozwalając im zbliżyć się do siebie. W końcu Ardżuna widząc, że gandharwowie nie zaprzestają walki, sięgnął po swą boską broń.

Ardżuna uruchomiwszy są broń duchową agneję, którą swego czasu otrzymał od swego nauczyciela, bramina Drony, położył trupem setki tysięcy gandharwów. Podobnie Bhima i bliźniacy Nakula i Sahadewa przy pomocy swych strzał posyłali do królestwa boga umarłych Jamy setki gandharwów. Masakrowani niebiańscy jeźdźcy, nie chcąc utracić swych jeńców, uchwycili ich i zamierzali unieść się w przestworza, lecz Ardżuna, odgadując ich zamiar, otoczył ich z wszystkich stron swymi strzałami, zamykając im drogę odwrotu. I w ten sposób gandharwowie będąc jak zamknięte w klatce ptaki, rzucali w Pandawów swą bronią i bronili się zaciekle, podczas gdy Ardżuna dziesiątkował ich swymi strzałami, uruchamiając dodatkowo inne rodzaje posiadanej przez siebie boskiej broni, powodując, że gandharwowie zaczęli płonąć, wyglądając jak demony asury pokonywane przez Indrę. Złapani w pułapkę stworzoną przez strzały Ardżuny, padali trupem zarówno wtedy, gdy próbowali unosić się w górę jak i wtedy, gdy próbowali wylądować na ziemi.

 

6. Gandharwowie zaprzestają wojny z Pandawami, gdy Ardżuna i król gandharwów Citrasena rozpoznają w sobie starych przyjaciół i na prośbę Króla Prawa Citrasena uwalnia z niewoli Durjodhanę

 

Król gandharwów Citrasena widząc sromotną klęskę swej armii, uchwycił swą maczugę i sam ruszył na pole bitewne, gdzie ukrywszy się za zasłoną swej magii, zaatakował Pandawów z przestworzy przy pomocy swej niebiańskiej broni. Ardżuna nie mogąc go dostrzec, lecz rozpoznając jego obecność po atakujących go pociskach, obsypał go również niebiańskimi pociskami, kierując się dźwiękiem i wypowiadając zaklęcia. Gdy Citrasena stał się znowu widoczny, Ardżuna rozpoznał w nim swego dobrego przyjaciela i wycofał swą niebiańską broń. Pozostali Pandawowie widząc, że Ardżuna zaprzestał walki, ściągnęli cugle, zatrzymując swe rydwany i odłożyli natychmiast swą broń, zastępując zaciętą walkę rytuałem powitalnym.

Ardżuna rzekł do króla Citraseny otoczonego z wszystkich stron przez pozostałych przy życiu gandharwów: „O przyjacielu, wyjaśnij mi, proszę, w imię starej przyjaźni, dlaczego zdecydowałeś się ukarać Kaurawów i dlaczego pojmałeś do niewoli Durjodhanę i jego żony, choć wiedziałeś, że przebywamy w tym lesie i że naszym obowiązkiem jest ich bronić?”

Król gandharwów odpowiedział: „O Ardżuna, uczyniłem to na rozkaz twego ojca Indry, który znał intencje tego podłego Durjodhany i jego przyjaciela Karny, które przywiodły ich do lasu w wasze sąsiedztwo. Przybyli oni tutaj, aby błyszcząc swym bogactwem, kpić sobie z was i z waszej żony Draupadi, gdyż wiedzieli doskonale w jak wielkim ubóstwie żyjecie. Indra rozkazał mi, abym zakuł Durjodhanę i jego doradców w kajdany i przyprowadził ich przed jego oblicze i również rozkazał mi, abym starał się zawrzeć z tobą pokój, jeżeli ty sam ruszysz do walki w obronie Kaurawów, powołując się na to, że jesteś mym uczniem i przyjacielem. Zszedłem z przestworzy na ziemię, aby spełnić rozkazy króla bogów i teraz po wzięciu Durjodhany i jego żon do niewoli zamierzam wrócić do mojego boskiego świata”.

Ardżuna rzekł: „O Citrasena, oddaj mi przysługę i na rozkaz Króla Prawa wypuść moich kuzynów z niewoli”.

Citrasena odpowiedział: „O Ardżuna, Durjodhana jest do końca zepsuty i nie zasługuje na wolność. To on swym oszustwem doprowadził Króla Prawa do upadku. Udajmy się więc razem do Króla Prawa i zapytajmy go, czy naprawdę wyrzeka się w tym momencie zemsty i życzy sobie, aby to wcielenie zła, którym jest Durjodhana, wypuścić na wolność?”

Król Prawa rzekł: „O wojowniku przestrzeni i królu gandharwów, proszę cię podaruj wolność temu niegodziwemu Durjodhanie i jego podłym doradcom i krewnym. Wielkie to bowiem szczęście, że mimo swej potężnej siły nie uczyniłeś im żadnej krzywdy, a wypuszczając ich na wolność, nie zadasz żadnego gwałtu mej rodzinie i uwolnisz mnie w ten sposób od obowiązku zemsty”. I na te słowa Judhiszthiry król gandharwów uwolnił z niewoli pojmanych jeńców, a Judhiszthira w zamian uwolnił wszystkich pojmanych do niewoli gandharwów. Z kolei Indra przywrócił do życia wszystkich tych niebian, którzy polegli podczas bitwy, pojąc ich eliksirem nieśmiertelności.

Judhiszthira rzekł do uwolnionych z niewoli Kaurawów: „O bracia, nie próbujcie więcej podobnych aktów nieprzemyślanej przemocy, bo nie przynoszą one niczego dobrego. Wróćcie teraz spokojnie tam, skąd przyszliście i nie pozwólcie na to, by z powodu waszej klęski opanowało was przygnębienie”.

 

7. Durjodhana czując się zhańbiony tym, że zawdzięcza wolność Królowi Prawa, którego zamierzał upokorzyć, postanawia popełnić samobójstwo

 

Durjodhana płonąc od poczucia upokorzenia i wstydu, że został uwolniony z niewoli dzięki bohaterstwu i szlachetności Pandawów, ruszył wraz ze swą armią i tłumem cywilów w drogę powrtoną do Hastinapury, podczas gdy Pandawowie wychwalani przez braminów pozostali w lesie, który był ich domem, zadowoleni ze swych uczynków. Bardzo przygnębiony i ze zwieszoną nisko głową poruszał się w kierunku Hastinapury bardzo powoli, gdyż powstrzymywała go myśl o jego haniebnej klęsce. On, który zawsze wychwalał samego siebie i pogardzał Pandawami za ich waleczność i szczodrość, zawdzięczał obecnie swą wolność właśnie ich waleczności i szczodrości. Gdy dotarł do małego jeziorka o brzegach porośniętych piękną oczyszczoną trawą, nie mogąc znieść myśli o swym haniebnym powrocie, zatrzymał się, rozkładając tam obóz. I podczas gdy jego armia biwakowała, zajmując miejsca zgodnie ze swą rangą, on sam siedział samotnie na swej lektyce i choć wciąż jeszcze błyszczał jak ogień, coraz bardziej przypominał Księżyc (Soma) częściowo wypity przez demona Rahu w godzinie zaćmienia.

Karna, który uciekł z pola bitwy i nic o sromotnej klęsce Durjodhany nie wiedział, zobaczył go dopiero wczesnym rankiem i rzekł: „O Durjodhana, niech będzie ci chwała za to, że pokonałeś tych aroganckich gandharwów, którzy zwodzą ludzi, przybierając dzięki swej magii różne kształty i poruszają się po przestworzach. Jakie to szczęście widzieć przy życiu ciebie i wszystkich twoich bohaterskich braci, z których pomocą rozgromiłeś wroga. Jeśli chodzi o mnie, to walczyłem z setkami wrogów, lecz zalewany przez ich masę, pobawiony rydwanu i ranny haniebnie uciekłem z pola bitwy. To prawdziwy cud, że nie doznałeś żadnych ran i że udało ci się wyjść cało z tej bitwy z niebianami i obronić przed nimi swe żony, kobiety i cały majątek. Żadnemu śmiertelnikowi poza tobą nie udało się dotychczas tego dokonać”.

Durjodhana słysząc te wychwalające go słowa Karny, jeszcze bardziej pochylił głowę i rzekł płaczliwym głosem: „O Karna, nie mam ci twych słów za złe, bo nie wiesz, co się naprawdę wydarzyło i myślisz, że pokonałem tych niebiańskich jeźdźców dzięki własnej wspaniałości. To prawda, że stawiłem im dzielnie czoła i że choć naraziłem naszą armię na straty, uczyniłem również spustoszenie wśród wrogów. Jednakże gdy gandharwowie zaczęli unosić się w powietrze i używać swej magii szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na ich stronę. Nasza armia została sromotnie pokonana, a ja sam z całym moim majątkiem, moi bracia, nasze żony i nasi doradcy dostaliśmy się w ręce wroga. I w czasie, gdy gandharwowie unosili nas wysoko w górę, niedobitki naszej armii uciekły do Pandawów, prosząc ich o pomoc w uwolnieniu nas i porwanych niewinnych kobiet. Słysząc to najstarszy z Pandawów Judhiszthira, zawsze kierujący się Prawem, uciszył gniew swych braci i przekonał ich, że ich obowiązkiem jest obrona własnej rodziny przed zewnętrznym wrogiem i choć sam nie mógł podjąć walki, gdyż musiał zakończyć rozpoczęty rytuał ofiarny, wysłał na pole bitewne swych czterech potężnych braci. Gdy negocjacje nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, rozpoczęła się wielka bitwa, a gdy gandharwowie zaczęli używać swej magii i ciągnąc nas ze sobą, zaczęli unosić się w przestworza, Ardżuna uruchomił swą boską broń i zamknął im przestrzeń przy pomocy swych strzał. I wówczas przed oczami Ardżuny ukazał się sam król gandharwów Citrasena, jego stary przyjaciel. Przyjaciele padli sobie nawzajem w ramiona, a walczące ze sobą zacięcie strony złożyły broń. Następnie Ardżuna poprosił Citrasenę o wypuszczenie nas z niewoli, podkreślając, że pomimo różnych niesnasek wewnętrznych, nie mogą pozwolić na to, aby ktokolwiek napastował ich rodzinę. Wówczas Citrasena, który znał doskonale nasze złe intencje, ujawnił je przed Ardżuną, wyjaśniając mu, że celowo przybyliśmy w te strony, aby naigrywać się z ich nędzy. I gdy ja sam słysząc to wszystko, cały płonąłem ze wstydu, pragnąc zapaść się pod ziemię, Citrasena z Ardżuną zabrali nas zakutych w kajdany przed oblicze Króla Prawa i oddali do jego dyspozycji.

O Karna, czy dla wojownika takiego jak ja może być coś bardziej upokarzającego? Ja, niegodziwiec, który wyrzuciłem Króla Prawa z jego własnego królestwa i jego najbardziej zacięty wróg zawdzięczam mu życie! Czyż nie lepiej było mi zginąć podczas tej strasznej bitwy z gandharwami i w ten sposób zyskać pośmiertną sławę i dostać się do świata Indry niż żyć życiem darowanym mi przez najgorszego wroga?! Płonę ze wstydu i upokorzenia i ponieważ nie chcę dalej żyć z takim ciężarem, postanowiłem pozostać tutaj w tym cichym zakątku i zagłodzić się na śmierć. Ty sam poprowadź moich braci i przyjaciół do Hastinapury, uznając mego brata Duhśasana za mojego następcę. Ja, który niszczyłem dumę moich wrogów i ubierałem w dumę mych przyjaciół, sam zostałem upokorzony przez mych wrogów i nie mogę w tym stanie wrócić do Hastinapury. Nie potrafię spojrzeć w oczy memu ojcu, moim nauczycielom, starszyźnie naszego rodu i braminom. Cóż będę miał im do powiedzenia po doznaniu tak strasznej klęski, za którą mogę winić tylko samego siebie? I cóż oni mogą mi powiedzieć? Ludzie tacy jak ja, wypełnieni szaleńczą dumą, nie potrafią na długo zatrzymać przy sobie dobrego losu. O biada mi za to, co ze swej próżności uczyniłem. Zemściła się na mnie moja niegodziwość!

O Karna, nie mogę żyć życiem darowanym mi przez mojego najgorszego wroga! Zadrwiono sobie z mojej dumy, pozbawiono mnie mojej męskości, ukazano mi lekceważenie!”

Durjodhana zwrócił się następnie do swego brata Duhśasany: „O bracie, przyjmij ode mnie królewskie insygnia, zostań królem i rządź bogatą we wszelkie dobra ziemią chronioną przez siłę ramion Karny i Śakuniego i troszcz się o swych braci tak jak Indra troszczy się o marutusów i niech twoi krewni czują się z tobą tak jak bogowie czują się z Indrą. Nie zapominaj nigdy o braminach i bądź przykładem dla swych przyjaciół i rodziny. Troszcz się o swych krewnych tak jak Wisznu troszczy się o tłumy bogów i chroń starszyznę swego rodu. Idź i rządź, sprawiaj radość swym krewnym i bądź postrachem dla swoich wrogach!”

Duhśasana słysząc te rozpaczliwe słowa swego najstarszego brata, padł przed nim plackiem na ziemię i obejmując jego stopy, rzekł płaczliwym głosem: „O bracie, miej nade mną litość. Nie będę bez ciebie rządzić ziemią, gdyż w naszej królewskiej linii ty jeden masz być królem przez setki lat”.

Karna widząc rozpacz Kaurawów, choć sam również zrozpaczony, zawołał: „O królu, dlaczego w swym szaleństwie pozwalasz sobie na rozpacz, która jest godna jedynie pospólstwa. Smutku nie rozpędzi się smutkiem! Jaką więc widzisz korzyć w pogrążaniu się w rozpaczy? Radujesz nią jedynie swych wrogów! Powstań i śmiało krocz przed siebie, przynosząc tym ulgę swoim braciom. Nie potrafię zrozumieć twego lekkomyślnego wyrzekania się władzy. Pandawowie uwolnili cię z niewoli, bo nie mieli innego wyjścia. Ci, którzy żyją z miecza są zobowiązani do działania na rzecz dobra króla. Często przywódcy będący postrachem dla swego wroga zostają podczas bitwy porwani do niewoli i odbici przez swych własnych żołnierzy. Człowiek, który żyje z miecza musi walczyć w sprawie swego króla. Nie ma więc powodu do odczuwania żalu z tego powodu, że Pandawowie, którzy są twymi poddanymi, uratowali cię z niewoli. Czyż nie zostali przez ciebie zredukowani do roli twych niewolników w pamiętnym Gmachu Gry i czyż nie powinni ci służyć!

O królu, porzuć swą rozpacz, gdyż staniesz się pośmiewiskiem dla wszystkich królów, jeżeli opanowany przez nią zagłodzisz się na śmierć! Zaniechaj swego strasznego zamiaru i powstań. Jeśli tego nie uczynisz, pozostanę tutaj razem z tobą, gdyż nie potrafię bez ciebie żyć!”

Jednakże nawet te emocjonalne słowa Karny nie zmieniły zamiaru Durjodhany, który nie ruszył się z miejsca gotowy na to, by zagłodzić się na śmierć.

Widząc to, Śakuni rzekł: „O Durjodhana, nie wyrzekaj się pod wpływem swych uczuć wszystkiego, co dla ciebie dzięki podstępnej grze w kości zdobyłem. Nie trać swej królewskości! Marnie bowiem zginie razem ze swym majątkiem ten, kto jak chorągiewka na wietrze poddaje się całkowicie wpływowi swej nagłej radości lub depresji. Tylko ten król, który nie ulega słabości swych zmysłów i nie traci rozumu i odwagi, nie pada ofiarą ślepego losu. Spójrz na swą obecną sytuację oczami bohaterskiego króla. Potraktuj to, co uczynili Pandawowie jako przysługę i skoro Pandawowie oddali ci przysługę, zamiast popadać w depresję, zwróć im ją z nadwyżką, gdyż w obecnym momencie królewskie Prawo nakazuje ci docenić ich uczynek i okazać im swą wdzięczność. Jeżeli chcesz zdobyć w świecie sławę i szczęście, zdobądź się na odwagę, zachowaj się jak ich brat i oddaj im ich królestwo. Tego wymaga od ciebie obecna sytuacja”.

Durjodhana słysząc radę Śakuniego, brzmiącą prawie jak zdrada, nie powiedział nic i nie potrafiąc zdobyć się na godne króla bohaterstwo, spojrzał oczami wypełnionymi braterską miłością na swego młodszego brata Duhśasanę, który padł mu do stóp i przepełniony uczuciem objął go swymi potężnymi ramiona wojownika, całując go w czoło. Słowa Karny i Śakuniego zamiast podnieść Durjodhanę na duchu, zwiększyły jedynie jego i tak już potężne przygnębienie. I nie przyjmując przyjacielskiej rady, rzekł z gniewem: „O przyjaciele, odejdźcie, gdyż podjąłem już postanowienie i zamierzam zagłodzić się na śmierć. Prawo, bogactwo, wygody, władza, autorytet, czy też przyjemności straciły dla mnie znaczenie i wasze słowa są puste. Zostawcie mnie tu w tym miejscu w spokoju, a sami udajcie się do Hastinapury i stańcie przed obliczem starszyzny naszego rodu”.

Lecz oni odpowiedzieli: „O królu, pójdziemy tylko tam, gdzie ty się udasz. Nie możemy wrócić do Hastinapury bez ciebie”. I choć jego przyjaciele, doradcy, bracia i inni krewni przemawiali do niego na różne sposoby, Durjodhana nie zmienił swego zdania, lecz przykrył wybrany kawałek ziemi trawą darbha, oczyścił się, dotykając wody i ozdobiony trawą kuśa i okryty łachmanami siadł bez ruchu na ziemi, zachowując całkowite milczenie i w ten sposób przystąpił do realizacji swego ostatecznego wyrzeczenia. Tęskniąc za niebem, pogrążył się w swych myślach, ignorując całkowicie zewnętrzny świat.

 

8. Demony asury odwodzą Durjodhanę od jego samobójczego zamiaru, informując go, że jest bóstwem, które otrzymali w darze od Najwyższego Boga Śiwy, które narodziło się, by prowadzić ich do zwycięstwa w nadchodzącej apokaliptycznej bitwie z bogami

 

Decyzja Durjodhany, aby w poczuciu hańby zagłodzić się na śmierć, bardzo zmartwiła demony asury, dajtjów i danawów, które zepchnięte do podziemi przez zwycięskich bogów wiązały z Durjodhaną i jego narodzinami na ziemi ogromne nadzieje. Chcąc odrodzić w nim chęć do życia, zaczęły poszukiwać sposobu na sprowadzenie go do swego podziemnego królestwa, aby móc mu wyjaśnić, kim jest i pouczyć go o faktycznym celu, dla którego został w swym ludzkim ciele poczęty.

Demony przeprowadziły odpowiedni rytuał ofiarny opisany w Upaniszadach, podczas którego uczeni w pismach bramini wlewają do ognia mleko ofiarne, wypowiadając odpowiednie święte mantry i gdy rytuał został szczęśliwie ukończony, z ognia ofiarnego wyłoniła się zdumiewająca kobieta z otwartymi ustami o imieniu Kritja i zapytała: „O demony, cóż mogę dla was uczynić?” Asurowie rzekli: „O kobieto, udaj się na powierzchnię ziemi i przynieś do nas króla Durjodhanę, który podjął głodówkę i zdecydował zagłodzić się na śmierć”. Kritja odpowiedziała: „O demony, niech tak się stanie”. Zgodnie z obietnicą udała się na powierzchnię ziemi, aby wkrótce wrócić do podziemi z Durjodhaną i stawić go przed ich obliczem.

Demony rzekły: „O Durjodhana, to ty jesteś Indrą królów. Jesteś zewsząd otoczony przez mistrzów i ludzi o wielkim duchu, dlaczego więc chcesz popełnić ów straszny czyn i zagłodzić się na śmierć? Człowiek mądry tak jak ty nie powinien angażować się w działania, które są sprzeczne z jego własnym interesem, przynoszą nieszczęście i podcinają jego własne korzenie. Zaniechaj swego zamiaru, gdyż jest on sprzeczny z zasadami Prawa, Zysku i Przyjemności, niszczy sławę, majestat i nieugiętość i przynosi radość wyłącznie twoim wrogom. Dowiedz się ponadto, że nie jesteś zwykłym człowiekiem, lecz bóstwem, które narodziło się na ziemi w ludzkim ciele, aby zrealizować specjalny cel. Wysłuchaj, co mamy do powiedzenia o twej boskości i o tym, jak zostało stworzone twoje boskie ciało i odzyskaj hart ducha.

Dowiedz się, że dawno temu poddawaliśmy się bardzo surowej ascezie i dzięki niej otrzymaliśmy ciebie w darze od Najwyższego Boga Śiwy. Górna część twego ciała została faktycznie uformowana z diamentów i nie potrafi przeszyć jej żadna strzała, ani zranić żaden miecz. Dolna część twego ciała z kolei została zrobiona z kwiatów przez samą boginię Parwati, żonę Śiwy i z powodu swego piękna przyciąga kobiety. Jak widzisz, twe ciało jest nasycone zarówno Najwyższym Bogiem jak i Najwyższą Boginią, jego żoną i choć narodziłeś się w ludzkim ciele, nie jesteś wcale człowiekiem, lecz bóstwem. Czy ta wiedza nie wystarczy ci, aby rozwiać twą rozpacz?

Nie grozi ci poza tym żadne niebezpieczeństwo, gdyż potężni magnaci, którzy znają tajniki boskiej broni, w wielkiej wojnie z Pandawami staną po twej stronie i doprowadzą twych wrogów do zguby. Dowiedz się, że wśród ludzi narodzili się potężni danawowie, aby cię wspomagać. Różne demony asury opętają także Bhiszmę, Dronę i Krypę jak i innych potężnych wojowników i będą walczyć po twej stronie, zabijając bezlitośnie twych wrogów. I gdy pochłonie ich całkowicie duch bitewny, nie będą mieli litości ani dla swych synów, ani dla swych braci, uczniów, czy krewnych, ani dla młodych czy starych. Bezlitośni, opętani przez danawów, utracą swą wewnętrzną duszę i będą zabijać swych krewnych, odrzuciwszy całkowicie miłość. Radośnie, z zaciemnionym umysłem, zamroczeni przez tego, który zarządza wszechświatem, będą myśleć jedynie o tym, jak pozbawiać życia. Ich wszystkich zabiją Pandawowie zdolni do skutecznego kontrataku dzięki zdobytej przez Ardżunę boskiej broni i ponaglani przez los. Bazując na swej ludzkiej mocy uwalniania różnego rodzaju boskiej broni, dwie przeciwne strony chełpliwie i bezlitośnie wymordują się nawzajem, a bandy dajtjów i rakszasów będą pożerać nienarodzone jeszcze dzieci magnatów, wydzierając je z łona matek twoich wrogów.

Nie obawiaj się także Ardżuny, gdyż w twym przyjacielu Karnie odrodził się duch mieszkańca piekieł o imieniu Naraka, którego celem jest zabicie Ardżuny i który pobudzany żądzą wendety podejmie walkę z Kryszną i Ardżuną. I wielki wojownik Karna wypełniony jego duchem, dumny ze swej dzielności zniszczy zarówno Ardżunę jak i innych wrogów. I choc Indra, wiedząc o przeznaczeniu Karny, aby ochraniać Ardżunę, będzie próbował go zniszczyć przy pomocy podstępu, pozbawiając go jego kolczyków i zbroi, to jednakże setki tysięcy dajtjów i rakszasów w formie wojowników wiedząc o tym, uderzą na bohaterskiego Ardżunę, aby chronić Karnę.

O Durjodhana, nie czas na pogrążanie się w smutku. Wkrótce pozbędziesz się wszystkich rywali i ziemia będzie należała wyłącznie do ciebie, a my dzięki twej walce z Pandawami pokonamy bogów. Bez ciebie upadniemy, oddając władzę w ręce bogów. Twoim celem jest doprowadzenie nas do zwycięstwa i ty jesteś naszym jedynym obrońcą, podczas gdy Pandawowie są obrońcami bogów”.

Wypowiadając te pokrzepiające słowa, demony asury obejmowały Durjodhanę, ściskając go jak syna i próbowały wszelkimi siłami podnieść go na duchu. W końcu pozwolili mu odejść, żegnając go słowami: „O Durjodhana, prowadź nas wprost do zwycięstwa”. I na ich rozkaz Kritja zaniosła go z powrotem na powierzchnię ziemi, pozostawiając go w tym samym miejscu, z którego go zabrała i które on sam dla siebie wybrał, gdy postanowił zagłodzić się na śmierć, po czym natychmiast znikła.

Durjodhana mając świadomość tego, co się wydarzyło, choć sądząc, że był to sen, pomyślał: „Wygląda na to, że poznałem swe przeznaczenie, którym jest walka z i pokonanie Pandawów w wielkiej apokaliptycznej bitwie, podczas której Karna posiadający umysł i duszę mieszkańca piekieł Naraki jak i inni zacięci wojownicy opętani przez namiętność i ignorancję (rakszasów) zabiją Ardżunę. Z kolei umysły Bhiszmy, Drony i Krypy zostaną opętane przez asurów i przestaną wspierać Pandawów”. To nowe odkrycie wypełniło go nową falą waleczności i ta nowo zdobyta nadzieja na wygraną wzmocniła jego pochopnie porzucone cele. Myśl jego odsunęła się od ascezy i skupiła ponownie na śmierci Ardżuny, choć źródło swej nadziei, co do przyszłości i tajemnicę swych narodzin postanowił zachować dla siebie i nie zdradzić jej nikomu.

 

9. Durjodhana pod wpływem informacji uzyskanej od demonów asurów o swoim boskim pochodzeniu rezygnuje z myśli o swej samobójczej śmierci i wypełniony nową niszczycielską energią wraca do Hastinapury

 

Nazajutrz rano Karna podszedł do Durjodhany ze złożonymi pobożnie dłońmi i rzekł: „O królu, raz jeszcze cię proszę, zaniechaj swego zamiaru. Dlaczego pragniesz śmierci właśnie teraz, gdy w swych wrogach rozpaliłeś zawiść swym splendorem? Nie obawiaj się dzielności Ardżuny, gdyż obiecuję ci, że go w walce zabiję. Przysięgam na mój miecz, że po upłynie trzynastego roku ich wygnania zmuszę Pandawów do tego, by ci służyli”.

I Durjodhana mając w pamięci słowa demonów asurów i zadowolony z tego, że inni biją przed nim pokłony, zaniechał swego zamiaru i skupiwszy ponownie swój umysł na zniszczeniu Pandawów, ruszył na czele swej potężnej armii w kierunku Hastinapury.

Gdy przybyli na miejsce, dziadek rodu Bhiszma rzekł: „O Durjodhana, wiesz doskonale, że byłem przeciwny temu, abyś udawał się do lasu, w którym przebywają Pandawowie, lecz ty nie słuchałeś mojej rady i zostałeś odpowiednio ukarany. Jak ci nie wstyd, że nie tylko dostałeś się do niewoli gandharwów, ale jeszcze zawdzięczasz swą wolność Pandawom. Jak ci nie wstyd za Karnę, który tchórzliwie uciekł przed gandharwami z pola bitwy? Trudno o większą hańbę dla wojownika. Dlaczego nadal sprzymierzasz się z tym tchórzem zamiast z Pandawami? Karna nie jest wart nawet najmniejszej części Pandawów. Zawrzyj z nimi pokój, gdyż od niego zależy pomyślna przyszłości naszej dynastii!”

Durjodhana pokładając ufność w prognozach uczynionych przez demony asury i wypełniony przez nie niszczycielskim duchem, w odpowiedzi na słowa Bhiszmy zaśmiał się tylko diabelsko i cały najeżony oddalił się bez słowa, mając za swych wiernych towarzyszy Śakuniego i Karnę. Bhiszma, najstarszy z rodu, upokorzony i zawstydzony tym brakiem szacunku i lekceważeniem ze strony młodszych, ze spuszczoną głową udał się do swych doradców, pytając z niepokojem, jakie kroki należy podjąć w tej zupełnie nowej sytuacji.

 

10. Domowy kapłan wykonuje dla Durjodhany królewski rytuał ofiarny Waisznawa, uważany za równy rytuałowi królewskiego namaszczenia, który swego czasu wykonał Judhiszthira

 

Tymczasem Karna zachwycony zachowaniem Durjodhany rzekł: „O przyjacielu, do ciebie będzie należała cała ziemia i nie będziesz miał żadnego równego sobie rywala! Strzeż się jedynie króla bogów Indry, który jest ojcem Ardżuny i będzie próbował go ochraniać!” Przepełniony uczuciem Durjodhana odpowiedział: „O Karna, ten, kto ma ciebie po swej stronie, potrafi wszystko. Jesteś moim niezastąpionym przyjacielem i towarzyszem. Posłuchaj, jaki mam obecnie plan. Gdy uczestniczyłem w rytuale królewskiego namaszczenia Judhiszthiry, opanowała mnie wielka żądza, aby uczynić to samo co on i zostać imperatorem. Czy możesz mi pomóc w tej sprawie?” Karna rzekł: „O Durjodhana, podporządkowałeś sobie wszystkich królów świata i obecnie wszyscy oni płacą ci daninę. Zwołaj więc braminów i kapłanów, którzy znają wszystkie tajniki Wed. Zbierz wszystko to, co jest potrzebne do tej ofiary i poproś ich o wykonanie dla ciebie królewskiego rytuału Radżasuja zgodnie z regułami. Przeprowadź swą królewską ofiarę, z wielkim przepychem, oferując jedzenie, napoje i wszelkie bogactwo”.

Mając poparcie Karny, Durjodhana udał się do swego domowego kapłana z prośbą o przeprowadzenie dla niego rytuału królewskiego namaszczenia . Domowy kapłan rzekł: „O królu, najwyższy królewski rytuał Radżasuja nie może zostać ponownie wykonany, dopóki żyje Judhiszthira, który swego czasu szczęśliwie doprowadził go końca i dopóki żyje twój ojciec Dhritarasztra, który jest władcą Hastinapury. Istnieje jednak inny królewski rytuał ofiarny zwany Waisznawa, równy swą mocą królewskiemu namaszczeniu, który bez żadnych przeszkód mogę dla ciebie wykonać. Rytuał ten wymaga, aby wszyscy podlegający tobie ziemscy królowie zapłacili ci daninę w złocie, z którego ty ukujesz lemiesz i przy jego pomocy zaorasz teren ofiarny. Starannie się przygotuj do tego rytuału, postępując według reguł i zaoferuj wszystkim ogromną ilość jadła. Nikt jeszcze go nie przeprowadzał poza samym Wisznu, który uczynił to w bardzo odległych czasach. Ten potężny rytuał zapewni ci dobry los. Przystąp więc natychmiast do jego realizacji i niech przebiega on bez żadnych przeszkód i niech dzięki niemu twe pragnienie zaowocuje!”

Zdobywszy aprobatę swych braci i przyjaciół, Durjodhana przystąpił do realizowania rytuału, na który zaprosił wszystkich braminów i królów świata. Wpadł też na pomysł, aby zaprosić na tę uroczystość Pandawów i towarzyszących im braminów i w tym celu wysłał do nich specjalnego posłańca. Po wysłuchaniu tego, co posłaniec miał do powiedzenia, Król Prawa rzekł: „O dobry człowieku, powiedz twemu królowi, że to bardzo dobrze, że podjął się wykonania tego wielkiego rytu ku chwale naszych przodków. Gdy nadejdzie na to właściwy moment, my też będziemy uczestniczyć w rytuale ofiarnym prowadzanym przez króla Hastinapury. Nie możemy tego jednak uczynić teraz, gdyż obecnie musimy dotrzymać naszej obietnicy przebywania poza granicami naszego królestwa przez trzynaście lat”.

Bhima słysząc słowa swego starszego brata i nie mogąc powstrzymać swego gniewu, wykrzyknął: „O posłańcze, powiedz twemu królowi, że po upływie terminu naszego wygnania Król Prawa z całą pewnością przybędzie do niego z wizytą, aby dać upust swemu gniewowi i wrzucić go do ognia ofiarnego, który rozpali mieczami i włóczniami podczas apokaliptycznej bitwy”.

Tymczasem na uroczystą sesję królewskiej ofiarny odbywającej się pod patronatem Durjodhany przybyli liczni bramini, uhonorowani według swych rang i liczni królowie. Wszyscy zostali bogato obdarowani i byli bardzo zadowoleni. Durjodhana  po szczęśliwym zakończeniu swej sesji ofiarnej wrócił do Hastinapury, gdzie wychwalali go w swych pieśniach poeci, a zwykli ludzie obsypywali go jak bogów sproszkowanym drzewem sandałowym i ziarnkami ryżu, ciesząc się, że rytuał ofiarny został doprowadzony do końca bez żadnych przeszkód. Ludzie podzielili się jednak na dwa obozy: jedni uważali, że ofiara Durjodhany nie jest równa ofierze przeprowadzonej przez Króla Prawa, podczas gdy pozostali byli dokładnie przeciwnej opinii. Wypełniony pychą Durjodhana słuchał jednak jedynie pochwalnych słów swych przyjaciół i uszczęśliwiony wkroczył dumnie do królewskiego pałacu, gdzie oddał honory należne Bhiszmie, Dronie, Krypie i Widurze, podczas gdy jemu oddawali cześć jego młodsi bracia.

Karna rzekł: „O Durjodhana, cóż za szczęście, że twój wielki rytuał ofiarny został szczęśliwie zakończony. Ostatecznie pogratuluję ci jednak zwycięstwa dopiero wówczas, gdy zabijesz Pandawów w wielkiej i ostatecznej bitwie i przeprowadzisz szczęśliwie swój rytuał królewskiego namaszczenia Radżasuja, stając się imperatorem”. Durjodhana, który myślał podobnie uściskał serdecznie swego przyjaciela, który z kolei pokonany przez emocje wykrzyknął: „O Durjodhana, przysięgam ci, że nie umyję mych stóp, zanim nie zabiję Ardżuny!” Młodsi bracia Durjodhany poparli przysięgę Karny dzikim entuzjastycznym wyciem, czując się tak, jakby Ardżuna był już martwy.

Durjodhana zaczął rządzić całą ziemią, mając do pomocy zarówno swych heroicznych braci jak i wiernych Hastinapurze Bhiszmę, Dronę i Krypę, których traktował na równi z Karną. Obdarzał też opieką i szacunkiem braminów. Jego umysł był jednak nastawiony głównie na szukanie przyjemności, gdyż uważał, że należy się cieszyć owocem, który daje bogactwo.

 

11. Pandawów odwiedza ponownie mędrzec Wjasa i opowiadając o tym, jak asceta Mudgala odmówił udania się do nieba, poucza ich, że medytacje i wgląd we własną duszę są środkiem prowadzącym do Najwyższego Świata zamieszkałego przez Najwyższych Bogów, gdzie nie ma niebiańskiej błogości, lecz gdzie dusza wyzwala się z cyklu ponownych narodzin

 

Przebieg wydarzeń martwił Pandawów i gdy usłyszeli o tym, że Karna zaprzysiągł śmierć Ardżunie, Król Prawa prawdziwie się zasmucił, myśląc o odwadze Karny i o chroniącej go zbroi, w której się urodził i której nie była w stanie przebić żadna broń.

Wkrótce też Pandawowie zdecydowali się na zmianę miejsca swego pobytu, gdyż pewnej nocy podczas snu przed oczami Króla Prawa ukazał się jeleń, który ze łzami w oczach i pobożnie złożonymi dłońmi rzekł: „O królu, jestem jednym z tych niewielu jeleni, które zostały przy życiu na waszym terenie łownym w lesie otaczającym jezioro Dwaitawana. Wiemy, że jesteśmy zwierzyną ofiarną i że macie prawo nas zabijać, lecz gdy będziecie to dalej czynić na tym terenie, wybijecie nas do nogi. Pozostała nas jedynie garstka, która jest nasieniem zapewniającym ciągłość istnienia naszego gatunku. Błagamy cię, abyś zmienił swoje miejsce pobytu i udał się tam, gdzie jest więcej jeleni”. Judhiszthira rozumiejąc słuszność słów jelenia i pełen współczucia, postanowił spełnić jego życzenie i opuścić leśny zakątek, który dotychczas ich gościł i udać się w kierunku jeziora Trinabindu, lezącego w innym zakątku Lasu Kamjaka, który od dawna był ulubionym miejscem ascetów.

Król Prawa, wojownik o silnych ramionach, nie spał jednak dobrze nękany przez bolesną świadomość, że cierpienie jego braci jest konsekwencją jego własnego grzesznego uczynku, którym było poddanie się duchowi gry w kości i nieumiejętność jej zaprzestania i nie mógł zaprzestać rozmyślań nad niegodziwością, która wyniknęła z owej nieszczęsnej gry. Nie mogł też zapomnieć o wypowiedzianych wówczas słowach Karny i wzdychał boleśnie, nosząc w swym sercu truciznę swego oburzenia. Jego ciężkie wzdychanie sprawiało z kolei ból jego braciom i ich żonie Draupadi, choć sił dodawała im świadomość, że już niedługo okres ich wygnania się skończy i myśl o tym, że już niedługo będą mogli znowu polegać na sile swych ramion, zmieniała ich zewnętrzny wygląd.

Pewnego dnia niespodziewaną wizytę złożył im wielki jogi i mędrzec Wjasa, który widząc swych wnuków wychudzonych przez swe życie w dżungli, hamując łzy, rzekł głosem zabarwionym współczuciem: „O Judhiszthira, to ty jesteś najlepszym z wszystkich możliwych nośników Prawa. Boleję nad twym nieszczęściem, lecz nie można znaleźć szczęścia bez cierpienia, gdyż przemienność szczęścia i cierpienia jest powtarzającym się i nieuchronnym doświadczeniem człowieka. Dlatego ten, kto zdobył mądrość i najwyższą wiedzę, wie doskonale, że los człowieka jest zmienny i nie poddaje się ani uczuciom radości ani rozpaczy. Przyjmuje z taką samą obojętnością zarówno sprzyjający jak nie sprzyjający los, będąc jednak zawsze jak ten, kto orze ziemię i nie zapomina nigdy o plonie.

Nie ma niczego, co stałoby wyżej od ascezy, gdyż ona pozwala na zdobycie tego, co najwyższe i w ten sposób dzięki niej można zdobyć wszystko, co jest. Prawdomówność, uczciwość, cierpliwość, gotowość do dzielenia się z innymi, samo-kontrola, łagodne usposobienie, brak zawiści, unikanie przemocy, czystość i panowanie nad zmysłami są tym, co kształtuje prawdziwie wartościowego człowieka. Ci, którzy czerpią radość z bezprawia, zatracili się i wybierają bestialstwo, nie zaznają w przyszłym życiu szczęścia, gdyż narodzą się z nieczystego łona. Należy poddawać swe ciało ascezie i samo-kontroli, pamiętając zawsze o tym, że uczynki popełniane tu i teraz zaowocują w następnym życiu. We właściwym czasie należy obdarowywać we właściwy sposób właściwe osoby bez odczucia żalu, lecz z honorem i odpowiednim hołdem. Człowiek prawdomówny i uczciwy, nie zdolny do odczuwania gniewu i urazy będzie żył w najwyższym spokoju, gdyż zdobywszy nad sobą kontrolę i poddając się łagodności, nie napotka przeciwności losu i nie odczuje bólu, gdy dobry los go opuści i uda się gdzie indziej. Ten, kto dzieli się z innymi i obdarowuje ich tym, co posiada, zbiera szczęście, a ten, kto unika przemocy, cieszy się dobrym zdrowiem. Ten, kto oddaje honory tym, którzy na to zasługują, narodzi się ponownie z najszlachetniejszego łona i gdy zdobędzie kontrolę nad swymi zmysłami, uwolni się od wszelkich nieszczęść. Jeżeli duch człowieka jest skłonny do dobrych uczynków, wówczas pokonany przez prawo czasu, pojawi się znowu na ziemi wyposażony w szlachetny umysł”.

Król Prawa zapytał: „O Wjasa, wytłumacz mi, czy większe zasługi zdobywa się dzięki praktykowaniu ascezy, czy poprzez obdarowywanie innych i która z tych dwóch praktyk jest trudniejsza?”

Prorok Wjasa rzekł: „O Judhiszthira, nie ma nic trudniejszego od praktykowania obdarowywania, gdyż wszyscy chcą posiadać bogactwo, którego zdobycie wymaga ogromnego wysiłku. Trudno się więc wyrzec tego, co się zdobyło z takim trudem. Jednakże zdobyte uczciwą drogą bogactwo powinno zostać oddane we właściwym czasie i miejscu właściwej osobie. Rozdawanie dóbr zdobytych nieuczciwą drogą nie chroni człowieka, lecz oddanie choćby najdrobniejszej zdobytej uczciwie rzeczy z czystym sercem przynosi niewyczerpalny owoc”.

I na poparcie swych słów mędrzec Wjasa opowiedział Pandawom o wielkiej nagrodzie zdobytej przez ascetę Mudgalę, który oddał braminom swą ostatnią uczciwie zebraną miarkę ryżu.

„O Judhiszthira, dawno temu na terenie Kurukszetry żył głęboko uczciwy i pozbawiony wszelkiej urazy człowiek, który żył zgodnie ze swymi przysięgami, utrzymując się przy życiu jak gołąbek z nasion ryżu pozostawionych na ściętych polach ryżowych. Choć żył tak skromnie, przyjmował gości i nigdy nie zaniedbywał wykonania odpowiednich rytów ofiarnych. Asceta ten miał zwyczaj odżywiać się zebraną miarką ryżu razem ze swą żoną i synami przez dwa tygodnie, po czym opuszczał swój dom, aby przez następne dwa tygodnie jak gołąbek zebrać nową miarkę ryżu. Podczas pełni księżyca i podczas nowiu wykonywał rytuał ofiarny, oferując hojną ręką to, co zebrał swym gościom i żywiąc się tym, co pozostało po obdarowaniu bóstw i gości. Sam Indra i bogowie przybywali na jego ofiarę i akceptowali należną im część. Po obdarowaniu wszystkich gości z powodu czystości jego serca pozostawione dla niego resztki jedzenia cudownie się rozmnażały, wystarczając na wyżywienie rodziny.

Pewnego dnia bramin Durwasas chcąc poddać próbie prawość Mudgali i wartość jego przysiąg, udał się do niego w dniu, w którym asceta składał ofiarę, udając szaleńca i wypowiadając obraźliwe słowa. Mimo jego zachowania pustelnik Mudgala powitał go miłymi słowy, dał mu wody do opłukania stóp i ust i dał mu wspaniały posiłek, który zdobył dzięki swym umartwieniom.

Głodny szaleniec zjadł cały posiłek, który był smaczny i ciągle chciał więcej. W końcu zjadł wszystko, co było w domu ascety do zjedzenia, nie pozostawiając dla Mudgali ani okruszynki, która mogłaby się rozmnożyć, gdyż tym, co pozostało wysmarował swoje ciało. Przychodził do ascety Mudgali sześć kolejnych razy, gdy nadchodził odpowiedni czas na rytuał ofiarny, zjadał wszystko, nie pozostawiając żadnych resztek, którymi mógłby pożywić się Mudgala i jego rodzina. Głód nie zmienił jednak serca Mudgali i jego rodziny i ich nie rozgniewał. Nie obudził w nich również uczuć zazdrości, czy pogardy i prorok Durwasas patrząc na ascetę Mudgalę, mógł w nim jedynie dostrzec czysty i niesplamiony umysł. Oczarowany tym widokiem Durwasas rzekł: ‘O asceto, nie ma na świecie równego tobie ofiarnika. Głód przegania zwykle z domu Prawo i opanowuje język, który jest we władaniu zmysłów, szukając zaspokojenia. Osiągnąłeś mistrzostwo w kontrolowaniu swych zmysłów, w harcie ducha, obdarowywaniu, samokontroli, współczuciu i prawdomówności. Prawo stało się twoją integralną częścią. Kroczysz najwyższą ścieżką i twoje uczynki pozwalają ci na zdobycie Najwyższych Światów. Jeżeli chcesz możesz za życia udać się do nieba’.

Prorok Durwasas nie skończył jeszcze mówić, gdy przed Mudgalą stanął wysłannik bogów w swoim niebiańskim rydwanie i rzekł: ‘O pustelniku, wsiądź do mego rydwanu, gdyż swymi uczynkami zarobiłeś niebo’.

Mudgala odpowiedział: ‘O boski wysłanniku, zanim wsiądę do twego niebiańskiego rydwanu, wytłumacz mi, jakie cnoty kultywują ci, którzy znaleźli się niebie? W jaki sposób uprawiają ascezę, jakie składają przysięgi, do czego dążą i na czym polega ich szczęśliwość?’

Wysłannik bogów rzekł: ‘O wielki proroku, czyżbyś nie był gotów na oddanie się nieskończonej przyjemności, którą oferuje niebo? Jak możesz nie wiedzieć, co to znaczy ‘niebo’? Niebo jest drogą ku górze, która jest przeznaczona tylko dla boskich pojazdów. Nie ma na nią wstępu człowiek, który nie poddawał się umartwieniom, nie składał wystarczająco wielkich ofiar lub kłamał. Dostają się na nią jedynie ludzie o prawym umyśle, znawcy duszy, łagodni, samo-kontrolujący się, wolni od zawiści, obdarowujący innych. Jest to świat zasłużonych, wysoko ceniony przez sadhu. Tam mieszkają bogowie, sadhjowie, wielcy mędrcy, gandharwowie, apsary i inni niebianie. Tam sięga góra Meru, na której znajdują się ogrody bogów". W niebie znajduje się park Nandana jak i inne miejsca dostarczające przyjemności sprawcom dobrych uczynków. Nieznany jest tam głód, pragnienie, zmęczenie i nikt nie odczuwa tam ani gorąca ani chłodu. Nie ma tam niczego, co byłoby okrutne lub pozbawione świętości i nie ma tam chorób. Zapachy są wyłącznie przyjemne i wszystko jest przyjemne w dotyku. Dochodzące zewsząd dźwięki są przyjemne dla ucha i serca. Nie znany jest tam smutek, starzenie się, podejmowanie wysiłku, czy niewygoda. Taki jest świat, który zdobywa człowiek dzięki zasługom płynącym z jego własnych uczynków. Ciała tych, którzy dotrą do tego świata stają się świetliste. Są to ciała zdobyte dzięki własnym uczynkom, a nie otrzymane od matki i ojca. Mieszkańców nieba nie zabrudza żaden kurz i zdobią ich girlandy o niebiańskim pięknie, które nigdy nie więdną. Poruszają się oni po niebie w swych niebiańskich rydwanach, nie znając zazdrości, smutku, zmęczenia, dezorientacji czy zawiści’.

Wysłannik nieba kontynuował: ‘O Mudgala, powyżej tych błogich światów niebieskich, o których ci opowiedziałem, znajdują się światy Indry, a jeszcze wyżej ponad nimi znajdują się święte i świetliste światy Brahmy, gdzie udają się prorocy, który oczyścili się swoimi pobożnymi uczynkami. Najwyżej jednak znajdują się światy Najwyższych Bogów, którzy są bogami czczonymi przez bogów. Są to samo-rozświetlające się światy, najwyższe źródła wszystkiego. Nie ma w nich cierpienia, które powodują kobiety, nikt nikomu nie zazdrości bogactwa i królewskości, nie praktykuje się tam już oblacji i nie jest tam potrzebny eliksir nieśmiertelności. Ciała Najwyższych Bogów są boskie, a nie materialne. I ci wieczni bogowie bogów nie pragną szczęśliwości, ani nie podlegają zmianom tak jak zmieniające się Eony. Te światy są najwyższe i nawet bogowie pragną się do nich dostać, lecz do nich trudno dotrzeć, gdyż są one niedostępne dla tych, którzy ciągle mają jakieś pragnienia.

O Mudgala, wielka jest błogość tego, kto dostał się do nieba, które jest światem owocu i sięga aż po świat Brahmy. Jednakże doświadczana błogość się kończy się, gdy owoc czyichś dobrych uczynków zostaje skonsumowany aż do korzeni i może być wytworzony ponownie jedynie w świecie niższym, doczesnym, który jest terenem działania. Dusza mieszkająca w niebie, która wyczerpała swe zasługi upada. Zdobiąca ją niebiańska girlanda więdnie i rodzi się ona na ziemi ze śmiertelnego łona i w swym zagubieniu szarpana przez namiętności cierpi, gdyż tęskni za błogością świata, który musiała opuścić’.

Asceta Mudgala wysłuchał uważnie słów wysłannika z nieba i po namyśle rzekł: ‘O boski wysłanniku, proszę cię odejdź i wróć do nieba beze mnie. Wspomniany przez ciebie upadek z nieba jest wielkim cierpieniem. Nie zazdroszczę więc tym, którzy udali się do nieba. Ja chcę poszukiwać drogi prowadzącej do tego najwyższego miejsca, gdzie nie ma już ani smutku, ani cierpienia i z którego nie ma już powrotu na ziemię’.

I od tego momentu pustelnik Mudgala zaniechał zbierania ryżu i zaczął praktykować ostateczne uspokojenie. Stał się obojętny zarówno na pochwały jak i na nagany. Nie było dla niego różnicy między gliną, skałą i złotem. Siedział bez ruchu zawsze zanurzony w medytacjach, skupiony na swym wewnętrznym wglądzie. I dzięki oddaniu się medytacjom zdobył duchową siłę i zdobywszy to nieporównywalne bogactwo, osiągnął wieczną i najwyższą doskonałość, którą znakuje Zaniknięcie”.

Po zakończeniu swej opowieści o ascecie Mudgali, jego oczyszczeniu się z wszelkiej urazy i poszukiwaniu ostatecznego wyzwolenia z materialnego świata, Wjasa rzekł: „O Królu Prawa, nie pozwól, aby w tobie i w twych braciach mieszkała uraza. Straciłeś swe zasobne królestwo, lecz dzięki swej ascezie odzyskasz je. Nie zapominaj, że cierpienie i szczęście kręcą się w kółko wokół człowieka. Oczyść swój umysł z lęku, gdyż odzyskasz to, co straciłeś i stracisz to, co odzyskasz, dopóki nie dotrzesz do świata, który zdobył asceta Mudgala”.

 

12. Słowniczek Mahabharaty